Po dziewięciu miesiącach przerwy wróciłem do Pokhary. Po ciężkim sezonie letnim wreszcie przyszedł czas na upragnione wakacje. Gdy wysiedliśmy z autobusu przed piątą rano miasto powitało nas ulewnym deszczem, znak że sezon monsunowy jeszcze się nie zakończył. Obskoczyło nas kilku taksówkarzy cena za przejazd w stronę Lakeside spadła do 150Rp, ale postanowiliśmy przeczekać deszcz w kafejce i ruszyć gdy się rozpogodzi, wszak to tylko 30min piechotą. Ulewa, jak szybko nadeszła tak szybko się skończyła, zmieniając ulicę w wartki potok. Miasto budziło się do życia, skierowałem się w stronę Nord Lakeside gdzie stacjonowałem ostatnio. Jest tam ciszej, spokojniej i troszkę taniej niż w centrum turystycznego getta. Zakwaterowanie znaleźliśmy w Funny House, w tym samym w którym stacjonowałem w grudniu. Jako że byłem z dziewczyną postanowiłem podnieść standard wypoczynku i za 400Rp dziennie mieliśmy czyściutki pokój z łazienką z widokiem na jezioro i okoliczne góry. Warunki nie do pomyślenia w zasyfionych Indiach. Tak tu można odpoczywać!!! Pierwsze kilka dni to czas na aklimatyzacje i przyzwyczajenie się do innej strefy czasowej. Czas też by smacznie pojeść i popróbować miejscowego Gurkha Beer. Nie znaczy to że przez następne 9 dni leżeliśmy brzuchami do góry, marnując czas który pozostał nam w Nepalu.
I tak, jeden dzień spędziliśmy na obejście jeziora Fewa. Wyprawa wydawała się niby prosta, ale dużo pobłądziliśmy wśród pól ryżowych, lasów, potoków, rzeczek i osuwisk skalnych. Mimo to bardzo było miło.
Gdy za 25€, w jednym z kilkudziesięciu sklepów ze sprzętem turystycznym, kupiłem nowiutkie buty Salomona, postanowiłem je sprawdzić w działaniu. Ruszyliśmy na podbój Pagody Pokoju, która góruje nad miastem. Trasa znowu wiodła małymi polnymi ścieżkami wśród lasów i wszystko było w porządku, gdyby nie pijawki, które dotkliwie nam w tym przeszkadzały spijając litry krwi z naszych nóg.
Odwiedziliśmy też dwie jaskinie za miastem Mahendra Gufa i Bat Cave. Niestety o tej porze roku, w jaskini nietoperzowej, naliczyliśmy tylko kilkanaście nietoperzy. Ale i tak było przyjemnie szczególnie wyjście z jaskini po mokrych śliskich kamieniach. Gdy wracaliśmy w biurze Annapurna Area Conservation Projekt załatwiliśmy pozwolenia na treking wokoło Annapurny. Pozwolenie kosztuje 2000Rp + 2 zdjęcia, a TIMS czyli takie niby ubezpieczenie, które nie jest ubezpieczeniem, a według mnie służy do wyciągnięcia kasy, 1450Rp + dwie foty.
Do Pokhary w piątek zawitał mój znajomy, Szymek razem z dwójką kumpli i ojcem. Będą kręcić tutaj dokument, ciekawy jestem jak im to wyjdzie:)
Spotkaliśmy się by obgadać szczegóły podboju Himalajów. Oni ruszają już jutro, my z Isą dopiero w poniedziałek. Mam nadzieje że złapiemy ich gdzieś na szlaku.