Jako że wybiła 14ta dzień był już nie do uratowania, ale na szczęście wyspałem się dobrze co zawsze poprawia mi humor.
Dzień minął na POMie czyli powolnym obchodzie miasta. W Panaji widać wpływy Portugalczyków którzy mieli tu kolonie w zamierzchłych czasach. Na ścianach wielu budynków widać sławne niebieskie kafelki które swego czasu tak bardzo mnie ujęły w Porto. Oprócz wpływu na architekturę widoczny jest też wpływ na religię. Sporą część mieszkańców jest katolikami, a nad parkiem miejskim góruje kościół.
Tu na Goa wieczór przychodzi dosyć szybko i o 19tej miasto spowijają ciemności. Na zakończenie dnia, poszedłem jeszcze na piwko z zapoznaną Szwajcarką Valerii. I tyle dzień dla mnie się zakończył.
Rankiem pożegnałem się z Ewą i Rafałem, oni pojechali się byczyć na kilka dni na plażę, ja podziwiać ruiny w miasteczku Hampi. Autobus (243Rp)miałem z odległego o kilkanaście kilometrów Marago. Jechałem nocą i znowu się nie wyspałem, Jak ktoś będzie jeszcze narzekał na drogi w Polsce niech sobie przyjedzie w te rejony, tragedia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz