środa, 24 listopada 2010

Panaji

Jako że wybiła 14ta dzień był już nie do uratowania, ale na szczęście wyspałem się dobrze co zawsze poprawia mi humor.

Dzień minął na POMie czyli powolnym obchodzie miasta. W Panaji widać wpływy Portugalczyków którzy mieli tu kolonie w zamierzchłych czasach. Na ścianach wielu budynków widać sławne niebieskie kafelki które swego czasu tak bardzo mnie ujęły w Porto. Oprócz wpływu na architekturę widoczny jest też wpływ na religię. Sporą część mieszkańców jest katolikami, a nad parkiem miejskim góruje kościół.

Tu na Goa wieczór przychodzi dosyć szybko i o 19tej miasto spowijają ciemności. Na zakończenie dnia, poszedłem jeszcze na piwko z zapoznaną Szwajcarką Valerii. I tyle dzień dla mnie się zakończył.

Rankiem pożegnałem się z Ewą i Rafałem, oni pojechali się byczyć na kilka dni na plażę, ja podziwiać ruiny w miasteczku Hampi. Autobus (243Rp)miałem z odległego o kilkanaście kilometrów Marago. Jechałem nocą i znowu się nie wyspałem, Jak ktoś będzie jeszcze narzekał na drogi w Polsce niech sobie przyjedzie w te rejony, tragedia.


Brak komentarzy: