Autobus dowiózł mnie do miejscowości Hospet. Od razu rzuciło się na mnie kilkunastu rykszarzy oferując podwiezienie do Hampi za 100Rp. Nie docierało do nich że jadę Autobusem za 10Rp i ściemniali mnie albo że będzie on dopiero wieczorem, albo że w ogóle nie jeździ i takie tam. Znam te ściemy za dobrze. Pierwszy autobus był o 6.30. Na dworcu spotkałem Igora Izraelczyka z Kazachstanu. Okazał się miłym kompanem i gdy dojechaliśmy do Hampi razem wynajęliśmy pokój żeby obniżyć cenę. Hampi to malutka mieścina, a nawet wioska powstała przy ruinach starego XV wiecznego miasta. Góruje nad nią wieża świątyni Varupaksha. Przyznać trzeba że robi wrażenie. Pierwszego dnia wynajęliśmy rowery żeby objechać ruiny zamku królewskiego oraz świątynie Vitala. Całość położona jest nad rzeką wśród gór które wyglądają jak by olbrzym poukładał wielkie, kilkuset tonowe kamienie jeden na drugim. Widok naprawdę rewelacyjny.
Ruiny są dobrze zachowane i wyglądają naprawdę majestatycznie. W świątyni Vitala wzięliśmy przewodnika 100Rp i to była dobra inwestycja. Wprowadził nas w tajniki mitologi Hinduskiej. Ogólnie pozostałości po starym mieście robią wrażenie, jednakże jeżeli ktoś już widział Ankhor Wat, to będzie zawiedziony.
Całą okolicę można zwiedzić w ciągu jednego dnia.
Drugiego dnia przeprawiliśmy się przez rzekę, okazało się że całe życie toczy się właśnie tam. Myślę że około 50% turystów tu w Indiach to Izraelczycy. Jak wytłumaczył mi Igor, po służbie w wojsku wyjeżdżają oni na półroczne wakacje, a za cel przeważnie wybierają Indie.
Wieczorem, z Hospet miałem autobus do Bangalore. Zaryzykowałem i kupiłem bilet na autobus luksusowy. Kosztował 360Rpczyli o 100Rp więcej niż zwykły. Fakt był wygodny ale cóż z tego jak przez całą noc gryzły mnie pchły. Cóż taki urok Indii :(
1 komentarz:
Szerokiej drogi Mały!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij komentarz