Mamy tu taki problem ze spaniem. Idziemy spać i wstajemy z kurami. Ma to swoje plusy bo jak chcesz się gdzieś dostać to nie zapychasz w słońcu, ale z drugiej strony większość hosteli serwuje śniadanie o 7 rano. Tu 99% hosteli jest B&B. Ale śniadanie to może być jajecznica lub banan. Dobra, udało nam się zjeść pierwszego banana i ruszyliśmy na dworzec. Do Bocas Del Toro autobusy jeżdżą co pół godziny, my załapaliśmy się dopiero na drugiego małego busa. Bilet u kierowcy 8,5$ . Ale droga wyśmienita wizualnie. Jedzie się przez górki, mija tamę, a w górach akurat padał deszcz i przy pięknym słońcu pojawiła się tęcza. Droga boska. Dla samej przyjemności warto tam jechać, a to dopiero początek. Gdy dojechaliśmy do Almirate opadła nas masa sciemniaczy, na rowerach. Sciemniacz na rowerze mówi ze jest jedynym licencjonowanym przewodnikiem i kupi nam bilety na prom za 8$. Kupa śmiechu bo bilet kosztuje 6$. Poszliśmy piechotą to około 15 min. Ta menda jechała za nami, meciła jakieś głodne kawałki, nawet gdy zatrzymaliśmy się pod sklepem z nadzieją że wypijemy po piwie, a on odpuści, ale nie, był twardy. Pierwszy raz w Panamie miałem do czynienia z taką sytuacją. Co pomogło.? Międzynarodowe słowo F×××CK OFF. Do taxi25 czyli motorowek na wyspę, trzeba iść w stronę portu, i skręcić w prawo gdy zobaczy się parking z naczepami, Chinquity.
Promy odpływają co chwilę, a sama podróż trwa z 15 min.
Bocas del Toro jest małe możne je obejść w pół godziny, znaleźliśmy w tym czasie fajny hostel Hosteluego w którym dormie był za 13$ a dwójka za 30 $. Wyspa jest rajem dla surferów. Jest o jakieś 10% drożej niż na stałym lądzie jeżeli chodzi o supermarket, ale jedzenie w knajpie jest droższe o 100%. Na szczęście Roch znalazł knajpe Restaurant Chitre, zaraz kolo parku w strone przystani promowej, gdzie nie byli chytrzy i za 4,5$ można się dojeść do syta.
Jako że jesteśmy nad oceanem trzeba by się o kąpać. Jest tam wiele plaż. Ta najbliżej miasta jest lekko syfiasta ale nie można narzekać. My wylądowaliśmy na plaży Bluff, tam było super, ale to typowa plaża dla surferów, na męczyliśmy się żeby znaleźć miejsce z kawałkiem piasku. Najlepszą plażą jest plaża rozgwiazdy, czy coś podobnego, ale tam nie trafiliśmy.
Nie będę pisał o plaży bo na plaży to na plaży, jest plaża, ocean, słońce i kokosy. Tyle.
Bocas del Toro jest małe możne je obejść w pół godziny, znaleźliśmy w tym czasie fajny hostel Hosteluego w którym dormie był za 13$ a dwójka za 30 $. Wyspa jest rajem dla surferów. Jest o jakieś 10% drożej niż na stałym lądzie jeżeli chodzi o supermarket, ale jedzenie w knajpie jest droższe o 100%. Na szczęście Roch znalazł knajpe Restaurant Chitre, zaraz kolo parku w strone przystani promowej, gdzie nie byli chytrzy i za 4,5$ można się dojeść do syta.
Jako że jesteśmy nad oceanem trzeba by się o kąpać. Jest tam wiele plaż. Ta najbliżej miasta jest lekko syfiasta ale nie można narzekać. My wylądowaliśmy na plaży Bluff, tam było super, ale to typowa plaża dla surferów, na męczyliśmy się żeby znaleźć miejsce z kawałkiem piasku. Najlepszą plażą jest plaża rozgwiazdy, czy coś podobnego, ale tam nie trafiliśmy.
Nie będę pisał o plaży bo na plaży to na plaży, jest plaża, ocean, słońce i kokosy. Tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz