Pociąg
do Hat Yai jechał po południu, znaczy ten najtańszy za 259Bht.
Jest wentylator, więc nie ma zbyt wielkiego problemu z upałem, ale
niestety ławki na których siedzisz przeznaczone są na dupy Tajów,
a nie na europejskie. Byłem jedynym białym w wagonie, ale dzięki
temu byłem gwiazdą. Oficjalnie palić nie można ale wszyscy palą
w przejściach z wagonu do wagonu. Konduktor przeszedł tylko raz,
zaraz na samym początku, potem cisza, czasami pojawiał się
policjant który robi tu za naszych sokistów. Jako że byłem
„gwiazdą” każdy chciał ze mną pogadać no i oczywiście napić
się ze mną. Bosko trochę alkoholu i będę spał jak dziecko. Ale
to jednak nie łatwe kiedy pod twoją dupą jest siedzenie trzy
czwarte mniejsze niż w naszych osobowych. Mimo wszystko udało mi
się nawiązać nić podróżniczej przyjaźni z połową składu, a
nawet z tym pilnującym policjantem. Było też tam trzech
Muzułmanów, koło kibelka. Kiedy oni się modlili, akurat z
wcześniej poznanymi kolegami, przecięliśmy ich mentalną drogę do
Mekki. Ja poszedłem się wysikać, koledzy zapalić papierosa. Gdy
otworzyłem kibel, panowie młodszej wiary zaczęli coś krzyczeć
wymachując łapami. Gdy chciałem wyjść, nie chcieli mnie puścić
krzycząc Agbar Allah( nie wiem jak to się piszę), mówię wiec tak
OK : Agbar Jezus, Jechowa, Juda, Budda i Shiwa..., No i się zaczęło.
Uderzenie na szczęście nie było zbyt dobrze wymierzone więc
trafił mnie w czerep. Niestety to wystarczyło żebym znalazł się
między obszczanym kiblem, a umywalką. W dodatku umywalka walnęła
mnie ostro w tył głowy więc wyłożyłem się jak długi. Zrobiła
się jakaś ostra ruchawka, koledzy od alkoholu zaczęli pięściami
uspokajać synów bin ladena, pojawił się znikąd Pan policjant,
który trezerem( chyba tak się to zowie, wiecie, tym elektrycznym
ciulstewkiem, które sprytne kobiety mają w torebce) sprowadził ich
do poziomu ziemi. Ktoś mnie podniósł, ściągnął moją koszulkę,
na szybko wyprał w wodzie tworząc kompres. Przedstawiciel prawa
rzucił coś przez krótkofalówkę, pociąg się zatrzymał,
wywalili kolesiów razem z ich bagażami między polami ryżowymi, a
gdy wszystko było gotowe cały skład ruszył dalej. Wszyscy mnie
przepraszali, ale to przecież nie ich wina. Nic mi się nie stało,
a myślę że w Polsce pod nocnym mógłbym dostać gorzej.
Wziąłem
valium, zapiłem piwkiem i poprosiłem żeby mnie obudził przed Hat
Yai.
1 komentarz:
wszędzie budzisz agresję :))
Prześlij komentarz