czwartek, 11 lutego 2010

Stolica na szybko

Z Jinjy pojechaliśmy prosto do stolicy. Bilet do Kampali kosztował 4000Ush i znaleźliśmy się na miejscu po półtorej godzinie. Kampala położona jest na 7 wzgórzach, co przynosi na myśl Rzym. Ale Kampala to inna bajka. Centrum jest nowoczesne i oprócz grobowców, które są kilka kilometrów od ścisłego centrum miasta, zabytków jest jak na lekarstwo. Tak czy inaczej ma swój nieopisany klimat. Ale stolica była tylko naszym punktem przesiadkowym. Znaleźliśmy dość drogi nocleg w City Lodge za 20000Ush, ale było to w ścisłym centrum, a tańsze opcje przewidywały tylko camping. Pogoda od tygodnia jest w kratkę, co dziennie przechodzą gigantyczne burze, można je przeczekać w sklepie i w barze ale na pewno nie w chińskim namiocie. Naszym następnym punktem były wodospady Murchison. Rano ruszyliśmy do miasta Masindi, tym razem autobusem za dość przyzwoitą cenę 10000Ush. Naszym głównym celem była mała wioska Bulisa, stamtąd mieliśmy jeszcze piechota około 15km do granicy parku. Aby dotrzeć do tej wioski wzięliśmy busa za kolejne10000Ush. Zawsze zastanawiałem się ile osób może wejść do 14 miejscowego auta. W Afryce bardzo dużo. Do Bulisy jechało oprócz kierowcy 25 osób i dziewięcioro dzieci, czyli razem trzydzieścioro pięcioro plus bagaże - to chyba jak na razie absolutny rekord. Do tego droga to ubity trakt pełna dziur i wybojów, wiec gdy doszliśmy na miejsce byliśmy jak wyjęci z maglownicy. Przed nami jeszcze kilkanaście kilometrów do celu, dotarliśmy tam transportem mieszanym, trochę piechotom trochę ciężarówką , a trochę prywatnym samochodem. Przed główną brama w lesie rozbiliśmy namiot, zobaczymy co przyniesie jutrzejszy dzień.

Brak komentarzy: