sobota, 11 grudnia 2010

Darjeeling - kocham góry!!!


15 godzin trwała moja tułaczka do Silliguri. Czasami zdawało mi się, że nie jechaliśmy asfaltem czy nawet drogą szutrową, tylko na wprost przez dzikie pola. W dodatku im dalej na północ jechaliśmy było coraz zimniej, oj czuć już powiew Himalajów, trzeba będzie się przeprosić z długimi spodniami i Adidasami, a szorty i sandały wrzucić na dno plecaka. Na szczęście o 9tej było już po wszystkim. Silliguri to tylko przystanek w drodze do Darjeeling. Zaraz przy przystanku autobusowym zaczepił mnie naganiacz oferując miejsce w jeepie za 105Rp. Jako że cena była tylko o 30Rp wyższa niż cena autobusu, pomyślałem czemu nie. Po 15 minutach zebrał się cały samochód pasażerów. Ruszyliśmy w 2 godzinną drogę, przez góry i przełęcze. Widok był niesamowity, tak nie da się ukryć KOCHAM GÓRY!!! Już nie mogę doczekać się Nepalu. Znowu chciałem znaleźć jakieś tanie lokum. Udało się w hotelu New Galaxi, mimo że nie było, tak jak pisali w przewodniku, sali zbiorowej, miałem miły, schludny pokój z łazienkom i przepięknym widokiem na okoliczne szczyty, za 150Rp. czyli 10 zł.
Darejeeling położone jest wokół jednej z gór. To dosyć ruchliwe miasteczko, do którego pielgrzymują, oprócz międzynarodowych turystów, również Hindusi. Jest tu dużo knajpek, dobrze rozwinięta baza hotelowa i targ na którym można kupić „oryginalne podróbki” takich światowych gigantów jak North Face, Mamuth, czy Adidas. Ja z zakupami czekam do Nepalu licząc na jeszcze niższe ceny.
Na szczycie góry położona jest świątynia hinduistyczna, a poniżej stary kościół Św. Andrzeja. W północnych Indiach, tak jak i na Goa, jest dużo katolików. Bardzo mi się tu podoba to wspaniałe miejsce na aklimatyzacje i odpoczynek. Niestety, jako że to grudzień i dość wysoko nad poziomem morza, jest tu dosyć zimno. Przekonałem się o tym już pierwszej nocy, kiedy to koło 4nad ranem, naciągałem na siebie długie spodnie, założyłem kaptur, ubrałem skarpety i rękawiczki, a śpiwór dodatkowo przykryłem pseudo pierzyną. Walczą we mnie ze sobą dwa skrajne uczucia. Z jednej strony chronicznie nienawidzę zimna, z drugiej uwielbiam góry. I ta druga rzecz zawsze wygrywa. Przede mną miesiąc w Himalajach, dam radę bez problemu i to z największą przyjemnością, po prostu w Katmandu muszę się okupić w ciepły polar, kurtkę, śpiwór i w termiczną bieliznę i to powinno załatwić sprawę :)
Tutaj hindusi wyglądają inaczej, bardziej przypominają Nepalczyków, no i co najważniejsze wreszcie pojawiły się ładne dziewczyny, w modnych nowoczesnych ciuchach. I tak na pierwszy rzut oka ludzie wydają się milsi i bardziej otwarci i weseli, tacy uśmiechnięci ludzie gór:)

1 komentarz:

mery pisze...

piękna puenta :) wskakuj zatem w kalisraki i cała naprzód!!!