Cały czas, będąc w Indiach, czuje się trochę jak by w tym kraju była wojna domowa. Oprócz policji na ulicach jest dużo wojska, wszędzie kontrole, zablokowane ulice, wykrywacze metalu. Parę tygodni przed moim przybyciem ktoś się wysadził w Varanasi, biorąc ze sobą do nieba kilku nieszczęśników. Dodatkowo 26 stycznia jest dzień republiki i pewnie dlatego wszystkie te militarne szopki.
Pożegnałem się z Alexem który jechał do Bombaju, ja ruszyłem nocnym pociągiem do Agry-260Rp. W pociągu spotkałem dwójkę Polaków, których odczucia, co do tego kraju, po ich kilku tygodniach podróżowania, nie różniły się wiele od moich.
Hotel znalazłem zaraz przy południowej bramie Taj Mahal (India Inn - 150RP), po obejściu kilku rekomendowanych przez przewodnik. Sprawdza się teoria, że jeśli hotel pojawi się w Lonely Planet, ceny wzrastają nieraz dwukrotnie.
Plan był taki, żeby zobaczyć Taj Mahal przy wschodzie słońca, ale jak zasięgnąłem języka, i widziałem na własne oczy, poranne słońce nie może się przebić przez zachmurzone niebo. Poczekałem do południa kiedy się rozjaśniło i ruszyłem na zwiedzanie. Wejście od południowej bramy było najmniej oblegane, zakupiłem więc bilet za astronomiczną cenę 750Rp, która była wyższa niż mój budżet na cały dzień, dostałem „szpitalne” czerwone nakładki na buty i w drogę.
Taj robi naprawdę wrażenie, olbrzymia budowla z białego marmuru, nad brzegiem rzeki, wokoło pięknie utrzymany park, a mury i dwa meczety ceglanego koloru dopełniają wizerunek jednego z cudów świata.
To budowla z XVIIw nie jest zamkiem, ani fortem to budowla hołd, wzniesiona dla drugiej żony króla Sahah Jahana, Mumatz Mahal, która zmarła wydając mu na świat 14tego dzieciaka. Nie wiem, czy to ona akurat urodziła mu wszystkich potomków, ale tak czy inaczej chłop spust miał niezły. W owym czasie Sahah Jahan był największym pracodawcą w rejonie, przy budowie pracowało 20 000 pracowników, a ich dzieło jest naprawdę imponujące. Jeżeli jednak ktoś szuka obrazów, rzeźb, jakiś zapomnianych korytarzy czy czegoś magicznego, znalazł się w złym miejscu. Ta budowla jest kamienna, surowa i jedynie piękne rzeźbienia w marmurowych ścianach krypty powodują że Taj nie jest zwykłym kamiennym klockiem.Po godzinie zwiedzania, i próbowania zrobienia zdjęć bez głowy jakiegoś turysty, opuściłem ten majestatyczny dowód miłości do utraconej żony, poszedłem zwiedzać miasto. Ale jak szybko zacząłem tak szybko skończyłem. Agra jest tłoczna, zakorkowana, głośna i chaotyczna . Podobno godny jest zobaczenia, ukryty za wysokimi murami, Fort – 250Rp, ja zostawiłem sobie zwiedzanie takiej militarnej budowli na Deli.
Nie było żadnego sensu zostawania dłużej w mieście. Rano udałem się na dworzec, zakupiłem bilet do stolicy(62Rp), wpiłem się do przeładowanego pociągu, cudem znalazłem wolne miejsce na półce z bagażami i po 3 i pół godzinie dotarłem do celu. Podróż pociągiem na półce z bagażami nie należała do łatwych, ale sprawiała mi jakieś dziwną masochistyczną przyjemność. Bo ja ogólnie bardzo lubię pociągi nawet te indyjskie:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz