wtorek, 24 grudnia 2013

Bangkok czwarta rano.



Zacznę po kolei, Berlin, Moskwa, Bangkok. Udało się kupić bilet za 500€ w dwie strony więc nie jest tak źle, a i tak stanowi to 30% kasy które postanowiłem wydać na 2 miesiące w Azji. W Bangkoku wylądowałem wczesnym popołudniem,w ramach oszczędności wybrałem kolejkę do centrum, 40 batów (10 batów to około 1 zł) jest też wersja tańsza darmowy autobus który jeździ po lotnisku, a potem normalny autobus do centrum koszt 15batów.Tak czy inaczej, ja pojechałem kolejką, potem pół godziny piechotką pod pomnik demokracji, no i już raptem chwilka i już jesteś w okolicach Kho San Road. Gdy byłem pod pomnikiem Demokracji okazało się że znowu trafiłem na pikietę, strajk, demonstrację....
Cała ulica zamknięta, ludzi pełno z kilka tysięcy, ale totalny styl Azjatycki – żadnych awantur, bardziej piknik niż demonstracja, ludzie siedzą, jedzą, piją, lulki palą, słuchają prelegentów, wieczorem kapele na scenie, ogólny luz i pacyfizm, w dodatku woda (jest +30) i raz na jakiś czas ryż z warzywami za FREE, skorzystałem z tej dobroci :)))
W kilku słowach o co chodzi-były premier zmusił swojego brata do lądowania w kurwidołku żeby ten mógł dzięki temu podwyższyć notowania i zostać prezydentem na następne 4 lata, choć był najgorszym przywódcą od czasu Bieruta, oczywiście nic z tego nie wyszło, wypadek lotniczy, prezydent nie żyje i ponad 90 osób, Brat prezydenta idzie za ciosem, sam kandyduje na najwyższy urząd w państwie i oskarża o mord i spowodowanie katastrofy obecnego premiera, Nie Nie, takie rzeczy to tylko w Polsce!!!!
Tutaj sytuacja jest klarowna, były premier, zwinął grube miliony z państwowej kasy i uciek do Dubaju. Sąd oskarżył go o nadużycia i skazał na więzienie. Po 5 latach od tego wydarzenia premierem Tajlandii zostaje siostra tego malwersanta i jako pierwszy punkt rządu proponuję abolicję dla brata, no to ludzie się buntują. Na szczęście w typowo Azjatyckim stylu.
Ale wracając do spraw istotnych, zamelinowałem w Mini House, miejsca alkoholików, narkomanów, kurew z Rosji i wszystkich wyrzutków jakie mogła wydalić wielka dupa Bangkoku. Sorry ale czuję się w tym towarzystwie dobrze, bezpiecznie i szczęśliwie :) Nocleg dalej kosztuje 150batów, no i mają darmowe WIFI!!!
Zmagałem się dalej z Anginom która męczyła mnie od domu, ale powoli dochodziłem do siebie Mam misje:
Misja nr.1. Wiza do Birmy.
Najlepiej do Ambasady z turystycznego getta dostać się łódką 15Bat za bilet a potem piechotą wzdłuż kolejki(sky train) jakieś 15min. Do wizy potrzebujesz 2 zdjącia, ksero paszportu, no i wniosek. Ksero możesz zrobić w Ambasadzie, wejście od głównej ulicy. Ja jednak poszedłem boczną ulicą, mają ksero, robią zdjęcia, za 1 bata pomagają wypełnić wniosek przy piwku w cenie z supermarketu :) Z wszystkimi papierami trzeba odstać 30min ale idzie to płynnie.
Ciekawa sprawa, na wniosku musisz napisać gdzie pracowałeś i co teraz porabiasz. Z moją ułańską fantazją, wspomożoną przez kilka piw Chang napisałem: Tu muszę nadmienić że legalnej pracy nie posiadam od 2001 roku, Pierwsza praca, Menadżer od szczęścia Amsterdam, obecna praca Beathe Uhse Gmbh, menadżer od wesołych gumowych produktów :) Wizę odebrałem po 3 dniach :)Wiza w tym samym dniu 1200 Batów, wiza za 3 dni 810 batów.
Został mi tydzień w Bangkoku, mogłem gdzieś pojechać, powłóczyć się po okolicy ale postanowiłem poprawić mój budżet, czyli harmonijka, główna ulica i nieśmiertelne hasło SUPPORT MY ALCOHOLIZM!!! Odzew był nadzwyczaj pozytywny, miałem na hotel, jedzenie, piwo i inne przyjemności, szkoda że godziny pracy były między 12tą a 5 rano.
Ps: Po tygodniu na streecie z wszystkim paniami lekkich obyczajów, leidyboyami i dealerami i innym marginesem jestem na ty!!!!
Kierunek Birma->





Brak komentarzy: