Zacznę
po kolei, Berlin, Moskwa, Bangkok. Udało się kupić bilet za 500€
w dwie strony więc nie jest tak źle, a i tak stanowi to 30% kasy
które postanowiłem wydać na 2 miesiące w Azji. W Bangkoku
wylądowałem wczesnym popołudniem,w ramach oszczędności wybrałem
kolejkę do centrum, 40 batów (10 batów to około 1 zł) jest też
wersja tańsza darmowy autobus który jeździ po lotnisku, a potem
normalny autobus do centrum koszt 15batów.Tak czy inaczej, ja
pojechałem kolejką, potem pół godziny piechotką pod pomnik
demokracji, no i już raptem chwilka i już jesteś w okolicach Kho
San Road. Gdy byłem pod pomnikiem Demokracji okazało się że znowu
trafiłem na pikietę, strajk, demonstrację....
Cała
ulica zamknięta, ludzi pełno z kilka tysięcy, ale totalny styl
Azjatycki – żadnych awantur, bardziej piknik niż demonstracja,
ludzie siedzą, jedzą, piją, lulki palą, słuchają prelegentów,
wieczorem kapele na scenie, ogólny luz i pacyfizm, w dodatku woda
(jest +30) i raz na jakiś czas ryż z warzywami za FREE,
skorzystałem z tej dobroci :)))
W kilku
słowach o co chodzi-były premier zmusił swojego brata do lądowania
w kurwidołku żeby ten mógł dzięki temu podwyższyć notowania i
zostać prezydentem na następne 4 lata, choć był najgorszym
przywódcą od czasu Bieruta, oczywiście nic z tego nie wyszło,
wypadek lotniczy, prezydent nie żyje i ponad 90 osób, Brat
prezydenta idzie za ciosem, sam kandyduje na najwyższy urząd w
państwie i oskarża o mord i spowodowanie katastrofy obecnego
premiera, Nie Nie, takie rzeczy to tylko w Polsce!!!!
Tutaj
sytuacja jest klarowna, były premier, zwinął grube miliony z
państwowej kasy i uciek do Dubaju. Sąd oskarżył go o nadużycia i
skazał na więzienie. Po 5 latach od tego wydarzenia premierem
Tajlandii zostaje siostra tego malwersanta i jako pierwszy punkt
rządu proponuję abolicję dla brata, no to ludzie się buntują. Na
szczęście w typowo Azjatyckim stylu.
Ale
wracając do spraw istotnych, zamelinowałem w Mini House, miejsca
alkoholików, narkomanów, kurew z Rosji i wszystkich wyrzutków
jakie mogła wydalić wielka dupa Bangkoku. Sorry ale czuję się w
tym towarzystwie dobrze, bezpiecznie i szczęśliwie :) Nocleg dalej
kosztuje 150batów, no i mają darmowe WIFI!!!
Zmagałem
się dalej z Anginom która męczyła mnie od domu, ale powoli
dochodziłem do siebie Mam misje:
Misja
nr.1. Wiza do Birmy.
Najlepiej
do Ambasady z turystycznego getta dostać się łódką 15Bat za
bilet a potem piechotą wzdłuż kolejki(sky train) jakieś 15min. Do
wizy potrzebujesz 2 zdjącia, ksero paszportu, no i wniosek. Ksero
możesz zrobić w Ambasadzie, wejście od głównej ulicy. Ja jednak
poszedłem boczną ulicą, mają ksero, robią zdjęcia, za 1 bata
pomagają wypełnić wniosek przy piwku w cenie z supermarketu :) Z
wszystkimi papierami trzeba odstać 30min ale idzie to płynnie.
Ciekawa
sprawa, na wniosku musisz napisać gdzie pracowałeś i co teraz
porabiasz. Z moją ułańską fantazją, wspomożoną przez kilka piw
Chang napisałem: Tu muszę nadmienić że legalnej pracy nie
posiadam od 2001 roku, Pierwsza praca, Menadżer od szczęścia
Amsterdam, obecna praca Beathe Uhse Gmbh, menadżer od wesołych
gumowych produktów :) Wizę odebrałem po 3 dniach :)Wiza w tym
samym dniu 1200 Batów, wiza za 3 dni 810 batów.
Został
mi tydzień w Bangkoku, mogłem gdzieś pojechać, powłóczyć się
po okolicy ale postanowiłem poprawić mój budżet, czyli
harmonijka, główna ulica i nieśmiertelne hasło SUPPORT MY
ALCOHOLIZM!!! Odzew był nadzwyczaj pozytywny, miałem na hotel,
jedzenie, piwo i inne przyjemności, szkoda że godziny pracy były
między 12tą a 5 rano.
Ps: Po
tygodniu na streecie z wszystkim paniami lekkich obyczajów,
leidyboyami i dealerami i innym marginesem jestem na ty!!!!
Kierunek Birma->
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz