Kierunek Panama , piechotą na dworzec, bilet za 15,25 $ i skromne 9 godzin i jestem na terminalu w Panamie. Uff całe szczęście że na terminalu jest supermarket, uzupełniłem zapas alkoholu, i mogłem kierować się na lotnisko odebrać kolegę Rocha. Następne 2 tygodnie będziemy się szlajać razem. Żeby poruszać się po stolicy trzeba mieć specjalną kartę za 2$, doładować konto i w drogę bilet po mieście to 25 centów, a na lotnisko dojedzie się za dolara. Roch przyleciał o czasie, trochę po północy wiec po gorącym powitaniu, poszliśmy spać na lotnisku. Mieliśmy wcześniej zarezerwowany hostel na 2 dni. Rankiem poszliśmy na sławetne rondo kolo lotniska i złapalismy tani przewóz do miasta. To zwykle szkolne autobusy przemienione na miejskie, są wolne, tanie 0,5$ a zaletą jest to ze zatrzymują się na żądanie.
Pierwszy dzień w mieście, to totalny odpoczynek, drugiego dnia to kierunek stare miasto. Nasz hostel był w dzielnicy drapaczy chmur, podobno zbudowanych za pieniądze z kolumbijskiej kokainy, czy to prawda, nie wiem ale wygląda to imponująco .
Na stare miasto jest kawałek, ale szliśmy brzegiem oceanu, pięknym bulwarem. Miałem teraz więcej czasu wiec muszę przyznać że ta stara cześć miasta ma swój niepowtarzalny urok. Widać napływ pieniędzy z kanału, a może kokainowych. Rudery które stały tam jeszcze kilka lat temu, są sukcesywnie odnawiane. Niestety w takich miejscach jest drogo, choć to jedyne miejsce gdzie można znaleźć kartki pocztowe. Jednakże gdy wyjdzie się z turystycznej zony wchodzi się do fajnych slamsow i tam znaleźliśmy bar dla miejscowych gdzie olbrzymie danie, było za 4 $.
Wracaliśmy tez piechotą i niestety Rochowi ujawniła się kontuzja stopy, nie dobrze, bo przed nami góry.
Wracaliśmy tez piechotą i niestety Rochowi ujawniła się kontuzja stopy, nie dobrze, bo przed nami góry.