niedziela, 14 lutego 2016

Tanie latanie dla wszystkich




Właśnie tak, na fly4free.pl udało mi się znaleźć bilet do Panamy za 297€. Fakt z Amsterdamu,  ale dzięki nałożeniu się promocji z liniami autobusowymi dojechałem tam za 10€. Dzięki stronce z biletami,  a dokładniej forum , zgadałem się z kolegą Davidem,  który też załapał się na promocję.  Jak się okazało Dawid,  jest starym polskim załogantem z Amsterdamu, znamy tych samych ludzi,  byliśmy na tych samych imprach,  koncertach, akcjach, a i tak stanęło twarzą w twarz  dwóch obcych sobie ludzi.  Ta aaa... to chyba dobrze że wprowadziłem się z Adamu kilka lat temu, choć tęsknię za tym miastem i ludźmi.  Podróż była bardzo zawiła i dluga, najpierw Frankfurt,  potem Bogota i na koniec Panama. Dobrze w Bogocie kupić fajki jak ktoś pali bo w Panamie ceny jak w Eu. W Bogocie byliśmy po północy,  czyli śpimy na lotnisku, klima tak działa że człowiek wychodzi na zewnątrz żeby się zagrzać.  Na lotnisku zgadalismy się z 4 polaków z Wisły/ Londynu, też kupili bilety z taniej stronki flippo.pl Czyli kto szuka znajduje.  Około 5tej rano doszliśmy do wniosku,  że autobusy muszą już jeździć wiec ruszyliśmy na rondo przy głównej trasie,  z 500m od lotniska, zresztą widać je nawet z drugiego poziomu terminalu po prawej stronie.
  Z czyjejś relacji wiem ze bez biletu w postaci karty, nie można korzystać z komunikacji miejskiej,  ale za 50 centów ( Panama swojej waluty używa zamiennie z amerykańskim dolcem) możemy pojechać tak zwanym "chicken-Busem" czyli starym szkolnym busem ze stanów. Po godzinie jazdy w tłoku takim, że plecak był na naszej głowie, dosłownie, byliśmy w centrum.
 Tak się złożyło ze nikt nie szukał noclegu, bo wszystko było zabukowane wcześniej . Rozstaliśmy się,  pod hotelem wiślan i umówiliśmy się na 10 tą na miasto. Ja nie miałem nic zabukowanego ale poszedłem z Dawidem i w hostelu Posada1914 za dodatkowe 17 $ mieliśmy 2 kę ze śniadaniem a że akurat było
rano to skrzętnie z tego skorzystaliśmy. 
 
Ruszyliśmy na miasto brzegiem morza,  przyjemnie bo wiał wiaterek a temperatura w lutym to jakieś 30° . Stare Miasto jest na cypelku żadna rewelacja kościół,  ruiny dużo turystów, obeszlismy to wszystko w pół godziny. Gdy wracaliśmy przy przystani jest food court podobno ze swieżutkimi owocami morza. No cóż nie polecam krewetki dziwne, kalamary strasznie gumiaste a ośmiorniczki nawet nie umywają się do tych z Lidla,  nie mówiąc o tych od "Sowy i przyjaciół"
Postanowiliśmy kontynuować naszą znajomość i wieczorem umówiliśmy się na rum w hotelu Wiślaków.  Na dachu hotelowym pękały kolejne flaszeczki, czas mijał bardzo przyjemnie. Ale w końcu przyszła pora żeby się pożegnać.  My rano ruszamy do miasta Dawid,  oni wykupili wycieczkę na  dzikie indiańskie wyspy.

 

Brak komentarzy: