Znalazłem się w stolicy, hura! Teraz chciałem dostać się na dzielnice o nazwie Ticabus, gdzie podobno są tanie hostele. Można oczywiście wziąść taksówkę, ale według mojej mapy to było tylko jakieś 2 kilometry, włożyłem plecak na plecy i w drogę. Po godzinie błąkania się po okolicy, byłem dalej od tej części miasta iż na początku. I gdy tak stałem przy jakimś rondku po raz kolejny próbując zgrać mapę z terenem, podjechał jakiś kolo, zapytał w czym problem, i mówi wsiadaj zakręcony człowieku zawioze cię tam gdzie chcesz. Był to Kanadyjczyk mieszkający tu juz kilka lat. Lubie Kanadyjczyków.
Hoteli w tej części miasta było faktycznie sporo, znalazłem nocleg za 10$ i wreszcie mogłem odpocząć. Prysznic, krótka siesta, i czas na miasto. Zdałem sobie sprawę ze od Panamy czyli jakiś 2 dni nic nie jadłem. Nie jest to wielki problem bo mam z czego zrzucać te kilogramy, jednak czas jeść. W knajpie dla miejscowych, takiej jakiej Lubie że pokazuje się paluchem co się chce zamówiłem nudle z mięsem i podrawkę z kurczaka. Wielki talerz był pełny a i tak kasjer przy kasie zdecydował ze to mało i do walił kolejną łychę nudli. Męczyłem się z pół
godziny z tymi specjałami.
Cena 4$, ale warto. OK. Brzuch pełny, ruszamy na miasto. Główna ulica prowadzi do jeziora tam muzeum , teatr, muzeum, kościół, a raczej, ruiny, park, muzeum, no i tle.
Nie znam za bardzo historii Nikaragui, wiem że Amerykanie rozwalili socjalistyczny rząd, potem socjalistyczna partyzantka wygrała, ale pojawiła się prawicowo faszystowska partyzantka imienia Adolfa Kaczyńskiego czy coś nie ważne Managua nie jest godna zwiedzania, za każdym rogiem czaji się Chaves, Che Wenera, czy inny socjalistyczny satrapa Fidel. Nie jedźcie do Managui jak nie musicie.
RANO RUSZAM DO GRENADY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz