środa, 9 grudnia 2009

W drodze do Chartumu

Wadi Halfa to malutka dziura z kilkunastoma jednokondygnacyjnymi budynkami, dworcem autobusowym, pocztą, bankiem, posterunkiem policji hotelem i kilkoma sklepami i knajpami. Nie skorzystaliśmy z usług hotelu i spaliśmy na szczycie górki u wylotu z miasta. Noc była gwiaździsta, a poranek nad pustynią po prostu rewelacja. Nasze międzynarodowe towarzystwo postanowiło pojechać do Chartumu o 6 rano, My chcieliśmy załatwić sprawy rejestracji na miejscu. Udaliśmy się więc na policje, mieści się tam biuro emigracyjne. Cały proces rejestracji nie jest jakoś specjalnie skomplikowany ale wymaga latania po kilku okienkach, uzyskania odpowiednich pieczątek, zaświadczeń, opinii kapitana posterunku i uiszczenia 103 Sudańskich funtów. Na zakończenie zostaje wklejony znaczek do paszportu, wbita pieczątka i można podróżować przez miesiąc po Sudanie. Oczywiście jeżeli wykupi się kolejne pozwolenia w stolicy, ale o tym to później. Niestety nie załapaliśmy się na przejazd tanim pociągiem który odchodził w poniedziałek i musieliśmy pojechać autobusem. Przejazdy w Sudanie są znacznie droższe niż w Egipcie. Za bilet do Chartumu zapłaciliśmy 75SDP czyli około 30$.(1$ to 2,65SDP). O 13tej ruszyliśmy w drogę. Do naszej dwójki dołączył Niemiec Simon, chłopak z Hamburga, fan FC ST. PAULI, władający całkiem nieźle arabskim. Do samej stolicy był asfalt, co wcale nie jest tu zbyt częste, więc droga zamiast 14 godzin według przewodnika, trwała tylko 9.

Brak komentarzy: